Węgierski kierowca wykazał się nie lada pomysłowością. Stosując zasadę, że najciemniej jest pod latarnią, sterował wyłącznikiem tachografu za pomocą przełącznika od grzejnika olejowego J. Teraz będzie go to kosztowało 10.000 złotych kary, a to i tak nie jedyne koszty, które będzie musiał pokryć.
W czwartek (21 stycznia br.) na drodze krajowej nr 19 w okolicach Kocka, inspektorzy transportu drogowego z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Lublinie zatrzymali, zarejestrowany na Węgrzech ciągnik siodłowy z naczepą, który przewoził do Rosji paszę dla zwierząt.
Już wstępna kontrola tachografu – czyli urządzenia dokumentującego czas pracy kierowców – wykazała, że tachograf nie działał prawidłowo. Pojazd skierowano do najbliższego serwisu tachografów gdzie dokonano szczegółowej kontroli: tachografu, nadajnika impulsów oraz okablowania. Przypuszczenia inspektorów potwierdziły się. Okazało się, że instalacja tachografu została mocno zmodyfikowana, dodano drugi czujnik ruchu, co miało umożliwić lokowanie czujnika pierwszego oraz zastosowano komponenty elektroniczne, które miały zapobiegać generowaniu błędów przez elektronikę pojazdu. W konsekwencji, gdy kierowca prowadził pojazd, jego tachograf mógł zapisywać, że odpoczywa. Dla kontrolujących nie jest to nic nowego, ale zaskoczył ich sposób blokowania tachografu. Zwykle są to głęboko ukryte przełączniki i piloty. Tym razem był to zwykły włącznik ze sprzętu AGD, który zdecydowanie rzucał się w oczy i nie pasował do otoczenia w kabinie. Wyłącznik zdemontowano i przywrócono tachograf do stanu fabrycznego. Kierowca będzie kontynuował podróż m.in. po uiszczeniu kaucji na poczet grożącej przedsiębiorcy kary pieniężnej, tj. 10.000 złotych i dodatkowo pokrycia kosztów pracy serwisu.
Ujawnianie nieuczciwych praktyk w branży transportowej to jeden z priorytetów Inspekcji Transportu Drogowego. Podstawowym celem tych działań jest wzrost bezpieczeństwa na drogach, ale równie istotna jest także ochrona innych przewoźników przed nieuczciwą konkurencją.